Na urlopie wychowawczym dzieją się różne rzeczy. Niesłychane i niepojęte. I czasami tak się dzieje, że się dzieje a wtedy to już pozamiatane 😉
Blog ten, tutaj i w tym czasie ma służyć mi (ofkors) czyli matce zeschizowanej i lekkuchno już anarchizującej trzylatki (i kochanej ofors i słodkiej, najfajniejszej i ogólnie naj – żeby nie było 😉 ). matka owa (czyli ja) celem zachowania względnej trzeźwości umysłowej (chociaż jeśli chodzi o trzeźwość matka ma czasami myśli nieczyste, lecz z chwilowego braku możliwości pozostaje przy myślach nieczystych i grzesznych) oraz dla urozmaicenia sobie czasu wolnego (którego wraz z rosnącym pacholęciem jest coraz więcej – kto by pomyślał) postanowiła zająć się robieniem czegoś z niczego (matka również czasami traci kontekst, więc czytelniku/oglądaczu/podglądaczu liczę na cierpliwość twą i wyrozumiałość).
I tak oto powstał ten blog. For mi. For ju. For enyłan hu łonts 🙂
(matka ma niepohamowane chęci rozmawiania w wiadomym języku obcym, którego brak boleśnie odczuwa od lutego, z przyczyn technicznych, dlatego też czasami będzie sobie w pongliszu pisała)
Czuwaj!