Wisior z imponująco pięknym labradorytem o ogniu niebieskim aż miło 🙂 Kokardaż wykonałam z kolei w formie charmsa – satynowa, kobaltowa kokardeczka z gronkiem szlifowanych hematytów i markizą labradorytu. Przypinana na srebrne zapięcie, dzięki czemu wisior ma 2 różne oblicza 🙂 🙂
Z czerwonym akcentem….
Czy zupełnie inna beczka 🙂 Niespokojna jestem ostatnio i wciąż poszukująca nowych form, możliwości i technik…Sutasz kocham sercem całym i właśnie dlatego muszę czasami od niego odpoczywac…by chmury nudy i przejedzenia nie pojawiły się na moim sutaszowym firmamencie… Toteż poszłam w srebro 🙂 glinka, druty…w kącie stoi i nieśmiało na mnie raz po raz zerka …
Candelabria…
Ponownie postanowiłam połączyc sutasz z wire wrappingiem. Zachiało mi się kolczyków bimbających i dyndających i brzęczących 🙂 To są 🙂 Łapa mnie boli od polerowania…ale musiałam wypróbowac swój nowy nabytek w postaci mini szlifierki 🙂 Fajne ustrojstwo ale po pierwsze wylatują z tegoż ustrojstwa takie małe druciki (ze szczotki konkretnie) toteż szlifowac trzeba w okularnieniu …
Jeszcze jedne praliny :)
…z okiem tygrysim, kwarcem dymnym i kroplami agatu, ze złotym sznurkiem i drobnicą Toho, czyli pralinowe wydanie kolczyków serii „Sensuell soutache” 😉 a ponieważ po tej parze kolczyków poczułam lekkuchny przesyt brązem i złotem, to powstały kolczyki baaardzo kobaltowe, z markizami lapisu rozgwieżdżonego pirytem, Swarami, kroplami szlifowanego onyksu i koronką… 🙂